Autor Wiadomość
anglov
PostWysłany: Czw 17:22, 09 Lis 2006    Temat postu:

Nie wiem skąd się to wzięło w opowiadaniu.
ADM
PostWysłany: Czw 14:11, 09 Lis 2006    Temat postu:

Anglov,ty masz uczulenie na koty,czy ich nie lubisz,czy co??
Tenar
PostWysłany: Czw 9:33, 09 Lis 2006    Temat postu:

Czytałam to wcześniej ale komentuje to dopiero teraz.
Ciekawe opowiadanie Very Happy
anglov
PostWysłany: Pon 20:19, 23 Paź 2006    Temat postu:

Odpowieź: Bardzo ciekawe opowiadanie (ostrzegam jutro przynoszę wyrzutnię psów do szkoły Smile )
Atlas
PostWysłany: Nie 18:56, 22 Paź 2006    Temat postu:

Może nad nia mysli?
ADM
PostWysłany: Nie 18:50, 22 Paź 2006    Temat postu:

Bohatera opowiadania
Atlas
PostWysłany: Nie 18:40, 22 Paź 2006    Temat postu:

Jaką?
ADM
PostWysłany: Nie 18:31, 22 Paź 2006    Temat postu:

więc co z tą odpowiedzią?? Very Happy
Atlas
PostWysłany: Nie 17:58, 22 Paź 2006    Temat postu: "Koty Andrzeja, czyli część druga"

Koty Andrzeja, czyli część druga
Pewien młodzian siedział przed monitorem komputera na wyższym poziomie swej głęboko siekającej w głąb twierdzy.
-Victoria- krzyknął do siebie Anglov. Po zaspaniu w dniu 06.06.2006r.-kiedy to miał otworzyć wrota piekieł- Andrzej musiał znaleźć inny sposób na kontrole nad światem. Służył mu do tego specjalny program komputerowy mylnie nazwany „grą”. Miał on za zadanie rzędem cyferek zahipnotyzować gracza, który od ta miał służyć swemu jedynemu panu, czyli Andrzejowi. Anglov znał się na komputerach po tym jak włamał się do szkolnej czytelni i wpuścił wirusa blokującego strony o grach.
-Już niebawem zyskam panowanie nad światem- szepnął do siebie. Aby wprowadzić swój plan w życie potrzebował ochotnika- nieświadomego swego ochotnictwa-aby sprawdził grę. Andrzej kliknął „wyślij” w programie pocztowym. Wysłał hipnotyzujący program na adres szkolnego kolegi. Komunikatorem milcz-milcz porozumiał się z owym kolegą. Przyjaciel odpisał, że nic nie dostał. Andrzej zakończył momentalnie rozmowę.
-Jak to nie doszło? To pewnie ten zakała ludzkości ze swoja Yakuzą. Jeszcze mnie popamięta- powiedział do siebie i wszedł na wyższy poziom twierdzy- Budźcie się, mam dla was misję. Macie zabić kilku członków Yakuzą- krzyknął do terrorystów otwierając ich klatkę.
* * *
-Jak to nie udało się wam- spytał zdziwiony Anglov.
-No, byli lepiej przygotowani…
-Było ich więcej…
-I tak w ogóle…- tłumaczyli się zamachowcy.
-Wchodźcie z powrotem do klatki, jak nie będziecie jeść przez tydzień to może wróci wam mobilność- rozkazał Andrzej.
-Czemu mamy się ciebie słuchać- spytał jeden z terrorystów. Anglov wykonał ruch ręka w powietrzu przywołując dwa demony piekielne, tylko czekające na zasmakowanie ludzkiego mięsa.
-Trzeci raz nie powtórzę, do klatki- rozkazał wściekły władca. Zamachowcy posłusznie weszli do klatki, którą Andrzej zamknął. Po chwili namysłu odesłał swoich pupili do podziemnego królestwa. Wtem jego techn.-diabelnie ulepszony słuch usłyszał miauczenie. Przerażony pobiegł do stróżówki, aby obejrzeć zdjęcia z kamer ochrony.
-Skąd ci niewierni wiedzieli, że jedyną ma słabością są koty. Pewnie znów zakała ludzkości, dziad niezrzeszony podsunął im ten pomysł. Niech kartofel mu wyrośnie na twarzy- szepnął do siebie klątwę wściekły Andrzej. Wciąż zdenerwowany podszedł do gabloty z bronią. Dziś przypadała na niego możliwość używania kosy śmierci, którym pierwotnym właścicielem był brat. „Przepraszam bracie, ale musiałem ja pożyczyć”- napisane było czerwona mazią na żółtej samoprzylepnej karteczce.
-Nie mógł sobie wybrać lepszej pory- szepnął do siebie. Mógł się zadowolić dziecinną kosą-tylko obcinała kończyny, a nie wysyłała dusze jak kosa śmierci-, lub wyrzutnię psów- bardzo skuteczną przeciw kotom. Andrzej pochwycił drugą broń, choć nie miał do niej amunicji. Wziął jeszcze płomienie piekielne w puszce. Tak przygotowany wyruszył na krucjatę przeciw złu większemu niż on sam- w tym wypadku kotom. Anglov wyszedł z domu i ujrzał swych wrogów. Nie były to zwykłe koty, były to koty zabójcy na zlecenie. Mieli wygórowane żądania po wykonaniu zabójstwa były to ryby, myszy, albo od razu jedno i drugie zależało to od ryzyka akcji. Andrzej rzucił w nich stężonymi płomieniami piekielnymi w puszcze. Nie wywarło to na nich dużego wrażenia. Będąc w potrzasku Anglov przeskoczył gromadę przeciwników. Przez podwórko szła pani Gienia-nikt nie wiedział, czemu ją tak nazywają, ponieważ naprawdę nazywała się Zdzisława, a na drugie Teodora. Pani Gienia prowadziła na smyczy małego pudelka-krwiożerczą bestię. Andrzej podbiegł do pudla i wsadził do w lufę wyrzutni psów. Broń ta zmieniała psychikę psa, po wystrzeleniu maił on zabić wszystkie koty w okolicy. Andrzej pociągnął za spust i oglądał krwawa masakrę, jaka rozegrała się przy jego pomocy. Zdenerwowany wszedł z powrotem do domu krocząc po szczątkach kotów.
-Tylko jedna osoba zna się wystarczająco na spiskach, aby mi pomóc, ale najpierw muszę cos zobaczyć na komputerze- powiedział. Będąc już przed monitorem wszedł na forum internetowe.
-„Koty Andrzej, czyli część druga” ciekawy tytuł– szepnął do siebie Anglov. Z każda sekunda czytania był coraz bardziej zdenerwowany.
-Skąd on mógł to wiedzieć, jak? Pierwsza część jeszcze mogła być, ale druga… Trzeciej nie będzie. Musze to jakoś skomentować, żeby myśleli, że ten, co to napisał to skończony wariat- szepnął do siebie i zaczął pisać odpowiedź.
KONIEC?

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group