|
|
|
|
ZbiQ2
Paladyn
Dołączył: 23 Sie 2006
Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Pią 15:01, 09 Lis 2007 Temat postu: "Z Pamiętnika Gwardzisty" i "Z Pamiętnika Kul |
|
|
Z Pamiętnika Gwardzisty
Dzień 12 Miesiąc 2
Niedawno zawarty sojusz z eldarami wprawił wszystkich w dobry nastrój. Koledzy z mojej kompani wreszcie przestali mi srać do hełmu. Sierżant zamiast dać nam standardową liczbę pompek dał ulgowo dwieście. Wszystko zapowiadało się świetnie. Ostatnio mieliśmy ćwiczenia. Weszliśmy do jakiegoś wysokiego budynku eldarów. Co najmniej z 25 pięter…Kazali nam biegać po schodach w górę i w dół. Po jakichś czterech razach wszyscy kumple z mojego oddziału nie mogli utrzymać się na nogach…Sierżant wraz z jakimś eldarskim wpadli na pomysł. Aaa… zaznaczyć trzeba, że wcześniej mój najlepszy kumpel Mietek używał cały czas windy. Potem się to wydało i chłopak dostał rozkaz wchodzenia i schodzenia tylko, że na rękach. Biedaczysko. Ale wracając do sierżanta i eldarskiego proroka to zepchali nas na sam dół budynku, czyli do piwnicy. Potem otworzyli w piwnicy jakieś drzwi. Gdy wyjrzał z nich eldarski Awatar Wojny to cały nasz oddział nagle zapomniał o zmęczeniu. Po dostaniu się na górę zwolnili nas do obozu. To był ciężki dzień.
Dzień 23 Miesiąc 4
To już drugi dzień, kiedy mnie trzyma sranie. Jestem z dobrego domu, więc nie załatwiam się bez papieru. Tyle, że te zielone orki podczas ataku na to miasto zajebały całą dostawę papieru i na dodatek same go zużyły. Około czwartej orkowie nas zaatakowali. Jednak, kiedy ujrzeli liczbę naszego plutonu (od 100 do 200 osób) to szybko uciekli. Zresztą ja też bym się na taką grupę nie zapuszczał w siedem osób.
Dzień 25 Miesiąc 4
Siedzę, a moje mięśnie dupy nie długo będą twarde jak stal, jeśli nie przyjdzie papier. Dzisiaj po za kolejnym atakiem wściekłych komarów nic więcej się nie działo.
Dzień 30 Miesiąc 4
Kumple mi gratulują mocnych mięśni…w dupie oczywiście. Osiem dni bez srania to już coś. Zdecydowałem wreszcie się wysrać. Teraz koledzy mi gratulują wielkości nagromadzonego ładunku. Ale długo nie patrzyłem na efekt mojego 8-dniowego zaparcia. Sierżant powiedział, że dzisiaj atakujemy obóz orków! Hura! Wreszcie coś się dzieje!
Dzień 1 Miesiąc 5
Przeżyłem wraz z trzema innymi kumplami i sierżantem. Orkowie pewnie używali kodów na nieśmiertelność! Chociaż w sumie gdybyśmy zabrali ze sobą broń i amunicję to moglibyśmy wygrać. Ale ja się tam nie znam. Jestem żołnierzem a nie sierżantem.
Dzień 5 Miesiąc 5
Dzisiaj wysyłają nas do obozu. Mówią, że to w nagrodę za tą ostatnią bitwę z orkami. Z tego, co mówili będzie fajnie! Mają tam drabinki, baseny, opony, tunele i wiele, wiele innych. Ciekawe, co zrobią orkowie, gdy dowiedzą się, że odlatujemy do innego obozu.
Widocznie, orkowie nas strasznie lubią gdyż nie pozwoliły nam odlecieć. Ledwie nasz statek wzniósł się w powietrze a już posłali za nami kilka rakiet. Ostatnio nie narzucali się nam za bardzo. Ogólnie, po za wyciąganiem kolegów spod wraku statku, to dzień minął spokojnie.
Dzień 10 Miesiąc 5
Jest nas garstka, bo jestem ja, Max, John, Sierżant i sześciu ze statku, którzy zdołali przeżyć jego rozbicie. Czyli razem jest nas dziesięciu. Byłoby nas jedenastu, ale Steven wpadł na pomysł porozmawiania z orkami i próbowania zażegnania konfliktu. Sierżant na to się uśmiechnął i powiedział, że jeśli chce to może iść. Poszedł. Kto by się tego po nim spodziewał? Chociaż patrząc na niego…
Pod wieczór zaatakowali nas orkowie. Skubane bestie myślą, że jak ich przyjdzie ze trzy setki to mogą tak po prostu nas zabić. Jeden z tych, co przeżyli katastrofę naszego statku krzyknął nawet „ZA IMPERATORA!” z tym że trzy ostatnie litery, na skutek przestrzelenia gardła przez jakiegoś orka, brzmiały jakby tak jakby ktoś próbował grać na dudach pływając w basenie pełnym piranii. Kończę pisać, bo sierżant wydaje właśnie rozkazy do zaatakowania pozycji wroga. Spróbuję zaraz opisać ten plan.
Wszystko jasne. Sierżant zaatakuje z ośmioma chłopakami orków z prawej stronie po tym jak ja i jeden taki bez nóg przeprowadzimy szarżę na pancerfury i szaber czołgi. Niby nic trudnego, ale mój kumpel zdradzał oznaki zaniepokojenia.
Dzień 11 Miesiąc 5
Cały atak byłby udany gdyby mój kumpel, z którym mieliśmy przeprowadzić szarżę zostawał w tyle. Dzielnie przebierał tymi rękami, aby za mną nadążyć, ale brak nóg musiał nadać mu się we znaki. Dobiegliśmy do pojazdów wroga. Podpiąłem wszystkie ładunki wybuchowe. Gdy orkowie zauważyli, że wszystkie ich pojazdy poszły na złom wypuścili z klatki Rozgniatacza. Wraz ze wszystkimi zaczęliśmy biec w stronę naszego obozu. Przez chwile pomyślałem o naszym koledze bez nóg. Biedak został z tyłu. Ale myślałem o nim krótko, gdyż właśnie mnie wyprzedzał. Okazało się, że to Mietek! Trening z 25 piętrami w tą i powrotem na rękach uratował mu życie. Ale nam ten trening też dobrze zrobił. Rozgniatacz się zajechał uganiając się za nami praktycznie po całym mieście. Zostawił nas w spokoju koło północy. Wszyscy poszli spać.
[link widoczny dla zalogowanych]
Z pamiętnika Kultysty
Dzień 2
Jednak to prawda... Chaos jest o niebo lepszy od służby w Gwardii Imperalnej. Tam to, albo toporem zarąbał mnie ork, albo przejechał mnie Whirlwind, albo robiono mi pranie mózgu dla Większego Dobra, albo robiono ze mnie konserwy, albo kula w łeb od komisarza...a tutaj? Wszystko pięknie! Żadnej przymusowej służby. Tylko zaczęło niepokoić mnie, to, że zacząłem lubić ból... właściwie to jest dobrze, bo jeśli dostanę, to się będę cieszył niż płakał... brakuje mi tylko moich kumpli...
Dzień 4
Ból stał się dla mnie pokarmem. Przez pół dnia biegłem do mojego kumpla na drugim końcu miasta, aby pożyczyć od niego żyletki... Jednak mu też się już skończyły. Gdybym miał jeszcze zęby to bym się ugryzł. Strzelać w łapę nie chcę... po za tym moja broń nie różni się zbytnio od poprzedniego karabinu laserowego. Mógłbym wpakować cały magazynek a i tak nic bym nie poczuł. Mogę sobie jedynie poświecić po oczach...
Dzień 3
Jednak te pistolety są silniejsze od tamtych karabinów. Ciężko się pisze bez jednego oka, ale i tak mam dobrze. Takhana bardzo swędziały jaja, a ponieważ powiedziałem mu, że ta broń jest słaba, to zaaplikował sobie strzał. Wylało się z niego więcej krwi niż krwiopijec może wypić. A wrzaski wydawał takie, że nawet Tzeenth na chwile się objawił, zdziwiony tym całym zbiegowiskiem. Przyleciał też Khorne, ale wypił tylko trochę krwi i poleciał dalej. Cóż... reszta dnia minęła spokojnie.
Dzień 5
Ćwiczenia wojskowe. Przeprowadzamy manewr szarży trzy-falowej. W pierwszych szeregach stoją heretycy jako tarcze, w drugich szeregach my, a w trzecich stoją Kosmiczni Marines Chaosu. Dali nam sygnał do szarży. Heretycy z wielkim rykiem pobiegli przed siebie. Ja z moją falą zaraz za nimi. Nie wiedziałem, że Chaos przeprowadza aż tak realistyczne ćwiczenia. Po chwili od frontu otwarto do nas ogień. Heretycy poupadali jak muchy, i teraz my robiliśmy za tarcze trzeciej fali. Potknąłem się o zwłoki jakiegoś heretyka i wyrżnąłem placka na ziemi. Niefortunnym trafem biegnący za mną Kosmiczny Marine również się potknął. Zauważyłem tylko jak leci do mnie pięknym szczupaczym lotem. Po chwili poczułem OGROMNĄ PRZYJEMNOŚĆ na dupie... Owy marine był wyposażony w dwa potężne rogi na hełmie.
Dzień 7
Wciąż próbują wyciągnąć ze mnie owego marine Chaosu. Zdrętwiały mi plecy od tego ciągłego klękania. Ale podnieść tez się nie mogę. Mimo iż ból sprawiał mi radość, to nie cieszyłem się z faktu, że w dupie mam wbitego ponad stu kilowego żołnierza. Podali nam jeść. Mu też nie musiało się podobać, to że je w takiej sytuacji. Ale bardziej nie podobało się mu to że dostałem gazów. Wyklinał na mnie i wyzywał od posłannika, Nurgla. Właściwie po siódmym bąku powiedział, że jestem Nurglem wcielonym. Niepokoiło mnie jedno. Ciągle miałem gazy a to oznaczało tylko jedyną rzecz. Kiedy powiedziałem temu marine o co chodzi, z żalem i smutkiem w głosie modlił się do: Khorna, Nurgla, Slaanesha, Tzeentha, Imperatora, C'Tan a nawet do Pradawnych i do Większego Dobra.
Dzień 13
Wreszcie opuściło mnie rozwolnienie. Mój kolego już 10 dnia przestał dawać jakiekolwiek oznaki życia. Mówili mi, że jakbym krwawił tak jak sram, to sam Khorn na taką ilość krwi by się porzygał. Właściwie rzygali wszyscy w promieniu 500 metrów ode mnie. Co więcej, dali mi tytuł bohatera, ponieważ tym smrodem skutecznie odstraszyłem potężny korpus SM. Znaleźli tam tylko kilkaset martwych Kosmicznych Marine, Predatory z przeżartą blachą oraz kilka pancerników kosmicznych, które rozbiły się niedaleko. Tak więc ze zwykłego kultysty stałem się bronią masowego rażenia. Jednak szybko odkryto wadę mojej zdolności. Zapach był bardzo podobny do orkowego szajbimbru. Zaraz zleciała się ich tu cała chmara. Nasi pouciekali. Ten co był do mnie "przeczepiony" jakoś nie okazywał większych emocji. Wypili wszystko co narobiłem. Jednak moje "wypociny" mogły jedynie zapachem przypominać szajbimber. Orkowie zaczęli mienić się wszystkimi barwami tęczy. Od niebieskiego po brązowy. W końcu przybrały odcień różu i poupadały. Prawie momentalnie. Siedzę tak sobie wśród trupów orków i kolegi z tyłu.
Dzień 15
Usłyszałem kroki. Wczorajsze próby wyzwolenia się nic nie dały. Zobaczyłem sylwetki kilku SM. Zapach musiał się już ulotnić, gdyż jakieś trzysta metrów nad ziemią, wisiała zielona mgła.
-To on to wszystko spowodował? - rzekł jeden z nich.
-Tak to on. Świadczą o tym jego dane. Kiedyś to był Gwardzista Imperalny. Zabieramy go do projektu Nurglezis.
Na szczęście nie udało im się rozdzielić mnie z moim przyjacielem. Bali się strzelać, aby mnie nie zranić. Cóż... zobaczymy jak dalej potoczą się moje losy..
[link widoczny dla zalogowanych]
Są to dwa śmieszne opowiadania z motywem z gry Warhammer 40k których twórca jest FoX. jeden z Adminów ze stronki [link widoczny dla zalogowanych]
|
|