|
|
|
|
anglov
Arcymag
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 959
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z komputera
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Sob 15:47, 02 Gru 2006 Temat postu: Opowieść o Terbaku |
|
|
Rozdział I
I znów Bartek pokłócił się z rodzicami. Jak zwykle w takiej sytuacji nakazano mu siedzieć w pokoju przez 3 dni. Zaczął głośno myśleć:
- Dlaczego świat jest taki okrutny, kto za to odpowiada. Zapewne Bóg, ale przecież on jest utożsamiany z miłosierdziem, a szatan również nie może tego czynić, gdyż Bóg by mu na to nie pozwolił. Tak ktoś musi tym wszystkim władać, nawet nad Bogiem, to musi być jakaś siła wyższa.
Wielokrotnie Bartek w ten sposób rozmyślał, ale dziś był wyjątkowo przybity i postanowił uciec z domu i znaleźć odpowiedź na pytanie kto za to wszystko odpowiada. Jednak nie znał on świata zewnętrznego, rodzice pozwalali mu tylko wyjść do ogrodu, lasu i najbliższego miasteczka. Ogród był rozległy, ale sztuczny. Widać było wyraźne zaangażowanie człowieka. Mimo wszystko uciekł przez okno, używając jako liny skakanki, i w ten sposób dostał się do ogrodu. Znał go jak własną kieszeń, więc wiedział którędy można się za niego wydostać. Przebiegł z kilometr, nie zwracając na nic uwagi, by być pewnym, że rodzice go nie zauważą. W końcu się rozejrzał i wykrzyknął w zachwycie:
- Świat jest piękny!
- A Żoliborz leży w dolinie. - powiedział głos
- Kim jesteś i co to jest Żoliborz?
- O Żoliborzu gdzieś słyszałem, a jestem tak jak ty uciekinierem.
- Skąd wiedziałeś, że uciekłem?
- Znam się na ludziach, a co do ciebie, to z jakiego powodu posunąłeś się do tak desperackiego czynu?
- Chcę sprawdzić co rządzi światem, co wpływa na powodzenie lub nie powodzenie, czemu czasem świat jest piękny, a innym razem okrutny. A ty czemu jesteś uciekinierem?
- A bo tak się złożyło. Nazywają mnie Rioz i z pewnością będę mógł Ci jakoś pomóc.
- Och, zapomniałem się przedstawić jestem...
- Nie! Imię jest źródłem mocy, będziesz się nazywał – pomyślał chwilę – Terbak.
- Jak chcesz, kiedy zaczynamy podróż?
- Od zaraz.
- Tylko nie wiem gdzie szukać tej odpowiedzi.
- Idź za głosem serca, ale najpierw do mego znajomego po ekwipunek.
- Ok. Idźmy.
Szli przez pewien czas, aż zobaczyli chatkę. Nowy przyjaciel polecił Terbakowi poczekać tutaj. Rioz podbiegł do chatki, a kilka chwil potem wrócił do niego, ale nie widział by miał coś przy sobie.
- I co, jednak nic Ci nie dał?
- Ależ dał.
- Ale ty nic nie masz.
- A to? - pokazał jakiś mały sześcian.
- Na co mi ten sześcian?
- To sześcian Nalvoga, otwórz, i zajrzyj do niej.
Bartek... Znaczy Terbak zajrzał do niego, i nie zrozumiał tego co zobaczył, znalazł się w środku, otaczały go bronie, eliksiry, ubrania, zioła i jakaś mapa. Zaciekawiła go więc ją wyjął. Zanim zdążył zapytać Rioza czego to mapa, on zaczął.
- Ten sześcian zatrzymuje czas dla osoby, która próbuje coś z niej wyjąc, i ma nieograniczoną pojemność, może być to dla ciebie niezrozumiałe, ale nie przejmuj się. Co wyjąłeś?
- Ciebie chciałem zapytać co to jest.
- To mapa tundry, nie pytaj co to jest.
- A do czego mi się to przyda?
- A co wiesz o tundrze?
- Nic, nawet nie wiem co to jest.
- No właśnie.
Rioz pomógł Terbakowi dobrać odpowiednie uzbrojenie – lekka skórzana zbroja, oraz prosty łuk. Przypiął do pasa zioło leczące rany, oraz umieścił w plecaku księge ziół i owoców leśnych, by zbierał pożyteczne.
- Świetny ten ekwipunek, to teraz czas na lekcję strzelania z łuku!
- Eee, jaką lekcję?
- No bo przecież nie umiem strzelać z łuku.
- A zapomniałem, przecież ty nie możesz wiedzieć. No dobra zaczynamy, widzisz tą szyszkę, nie nie tą, tylko tą oddaloną na około 20 m. Spróbuj ją zestrzelić,
Terbak napiął łuk, wypuścił strzałę, trafił prosto w cel.
- Ale, ale jak to zrobiłem?
- Po prostu umiesz, ale chyba dość tych ćwiczeń, na dzisiaj. Zaczyna się ściemniać, poszukajmy miejsca na nocleg. A właśnie mógłbyś mi na chwilkę pokazać sześcian Nalvoga?
- Oczywiście
Terbak dał Riozowi sześcian, on włożył tam rękę, natychmiast wyjął wyciągając dziwne okulary
- Po co Ci te okulary? - zapytał Terbak
- Teraz nie jest dana Ci ta wiedza.
- Skoro tak uważasz... O popatrz, idealna jaskinia na nocleg!
- Dobra wejdź do niej, ja się prześpię gdzie indziej.
- Dlaczego?
- Tak samo jak w kwestii okularów...
- Wiem, wiem ta wiedza nie jest mi dana.
- No właśnie.
Rozdział II
Nazajutrz Terbak spotkał Rioza tuż przed jaskinią. Rioz zaproponował kurs walki bronią białą. Z kostki wyjął dwa stępione miecze (widać było na nich, że były długo używane, przez kilka pokoleń). Terbak spytał Rioza o historię tychże mieczy, on powiedział, że kiedyś o nich mu opowie. Zaczęli trening, Terbak radził sobie całkiem nieźle, ale nie tak dobrze jak z łukiem. Kiedy uderzył przeciwnika, wcale nie mocno z ust Rioza wydobył się okrzyk:
- Ej!
- Co się stało?
- Nic specjalnego, ale chyba czas na śniadanie.
Zjedli owoce leśne, choć obaj wiedzieli, że nie uchroni ich to od braku mięsa. Ale ani Terbak, ani Rioz nie byli w stanie zabić niewinnego zwierzęcia, po prostu nie potrafili zabijać.
Jednak bezpośrednio po posiłku, zobaczyli w oddali jakiś ludzi. Terbak od razu rozpoznał, że to Myśliwi – strażnicy domu Terbaka. Kiedyś się wkradł do ich komnat i zbadał ich zbroję. Ważyła i wyglądała jak ubranie, ale chroniła przed atakami lepiej niż każda inna. Była zbudowana z dziwnego materiału, którego Terbak nie znał. Podglądając ich na szkoleniu zobaczył, że są wspaniałymi wojownikami, świetnie posługiwali się bronią palną, a magia to dla nich nic trudnego. Zafascynował go czar „Klatka”, który tworzył wokół celu magiczną barierę, przez którą nie było się w stanie wydostać. Przypomniał to sobie i zarządził ucieczkę.
- Choćmy do tej jaskini – oznajmił, i wepchnął do niej Rioza
- Aaa, ciemność, nie, gdzie moje okulary przeciwcieniowe?!
Szybko Terbak wyszedł drugim wyjściem, ciągnąc za sobą Rioza.
- Zgubiliśmy ich, a o co chodziło tobie z tą ciemnością?
- Jestem... nie... ja... nie mogę siedzieć w ciemności, mam taką... chorobę.
- Dobra nieważne, ruszamy przed siebie.
Ruszyli, jednak w Riozie nastąpiła poważna zmiana – miał posępną minę, i nie chciał odpowiadać na pytania Terbaka, co nie było normalne dla gadatliwego Rioza. Gdy minęło kilka tygodni podróży Terbak zauważył, że twarz Rioza zbladła, a z każdym przebytym dniem robiła się coraz bledsza, nie wiedział dlaczego, czy po wydarzeniu w jaskini, czy ze względu na zmęczenie drogą. Znalazł jeszcze jeden powód – obejrzał się za siebie, i zobaczył setki Myśliwych. Mijały tygodnie, miesiące, a twarz Rioza przypominała już kartkę papieru. Jednak kilka dni później nastąpił dzień, w którym wszystko mogło się zmienić- dotarli na Łąkę Przeżycia.
Przed sobą widzieli polanę pełną grzybów, a po środku źródło czystej wódy.
- Moim celem jest ta Wóda Przeżycia, ale twoim jest jeden z tych grzybów. Przybliży cie on do prawdy, której szukasz, ale wiedz, że jak za bardzo chciał ją poznać, to ona cie zniszczy.
- Czyli co mam zrobić?
- Zjedz grzyb, który jest inny od pozostałych. Będziesz to czuł tylko ty, ale jak za bardzo będziesz chciał znaleźć różnice, to wybierzesz złego grzyba, i wtedy umrzesz. Lecz zaczekaj, mam jedną radę.
- Jaką?
- Zapomnij o swoim prawdziwym imieniu, jest ono źródłem mocy, która zniszczy ciebie. Nie! Nie sięgaj teraz do pamięci do tego, co miałeś zapomnieć, po prostu o tym nie myśl. Teraz droga do wyboru grzyba jest otwarta!
W oddali słychać marsz Myśliwych, więc Terbak ruszył żwawo w kierunku grzybów
- Ale ja nie widzę żadnego grzyba różniącego się... Chyba że... - zerwał, zjadł, zemdlał
Rozdział III
To nie było zwyczajne stracenie przytomności, miał sen, albo wizję. Przed oczyma widział coś czego nie potrafił opisać, ale czuł, że było to dobre. Usłyszał głos:
- Dąż do prawdy, ona cie nie zniszczy, jeśli ty nie zniszczysz jej!
Obudził się.
Przed oczami ukazał się mu budynek podobny do wieży zbudowany z nieznanego mu budulca. Zastanawiał się nad jej przeznaczeniem. Gdy zobaczył jej rozmiar około trzydziestopiętrowy pomyślał o tym, że to punkt obserwacyjny, jednak wykluczył to, gdyż nie miała żadnych okien, a dach był stożkowaty, więc nie pozwalał na obserwowanie z niego. Z pewnością nie mógł być budynkiem wojskowym, ponieważ nie był ufortyfikowany. Terbak, który już nie pamiętał jak brzmi jego prawdziwe imię zbliżał się do budynku krok za krokiem wpatrując się w niego. Najprawdopodobniej nawet nie wiedział że się do niej zbliża. Nagle przed nim pojawiła się maszyna humanoidalna. Zanim zdołał zobaczyć, że jest zbudowana z podobnego materiału co budynek, a zamiast ramion ma działka laserowe, to już został przez nią namierzony.
-Cel namierzony czas na...
-Nie!!! - maszynie odpadła głowa, i efektownie upadła na ziemię, która była pokryta materiałem, który Terbak widział już dwukrotnie.
-Kim jesteś, gdzie jesteś, i dlaczego mnie uratowałeś? - spytał Terbak
-Jestem na lewo od ciebie, widzę, że nie jesteś spostrzegawczy.
-Dobra kim jesteś?
-Moje fałszywe imię brzmi Ciemek.
-A moje...
-Przecież sam pomagałem Księciowi Darian wymyślić je. Na fałszywe imię Ci Terbak... Rioz nie pomylił się mam nadzieję?
-Ty go znasz?
-Znam, tak samo jak Nalvoga, pomagałem mu oczywiście tworzyć ten sześcian, który masz przy sobie.
-To może wyjaśnisz mi...
-Nie ma czasu, musisz się nauczyć walki z Myśliwcami, czyli robotami, takimi jak ten, którego zabiłem przed chwilą. Nie musisz się obawiać, z takim nauczycielem jak ja szybko się nauczysz.
Terbak pomyślał o próżności nowego towarzysza, ale poddał się jego lekcjom. Dowiedział się, że broń laserowa jest za wolna na walki z robotami, można je pokonać tylko w walce wręcz, błyskawicznymi ciosami. Dowiedział się, że tak łatwo udało się Ciemkowi pokonać Myśliwca, dzięki trybowi zwolnienia czasu, który tkwi w człowieku. Po naprawdę wielu godzinach treningu przyszedł czas na praktyczne wykorzystanie nowo nabytych umiejętności.
-Ta wieża – zaczął Ciemek - choć bez zwyczajnych drzwi, ma jedno awaryjne wyjście na ostatnim - trzydziestym piętrze. Jest ono chronione przez wiele Myśliwców, ale poradzimy sobie z nimi, zwłaszcza dzięki mnie. W sześcianie Nalvoga powinieneś mieć dwa zwoje „Lot”, które pomogą się nam tam dostać.
-Mam tylko jedno pytanie, skoro nie ma tam zwyczajnych drzwi, to jakie są?
-Są drzwi kierowane wolą wydostania się z budynku. Świat magii jeszcze istnieje, choć wszyscy próbują udowodnić, że to nieprawda. Tak jak „Spowolnienie czasu”, to też prosty czar.
-Dziękuję, myślę, że dowiem się jeszcze kilka ciekawych rzeczy w twojej obecności.
-Tak – powiedział jakby ironicznie.
Minęło kilka dni, w których Terbak nauczył się już dobrze i szybko walczyć, ale rzadko mu wychodziło "Spowolnienie czasu". Jednak dziś przyszedł ten dzień.
-Uderz mnie - zaczął Ciemek.
-Ale to będzie boleć - zripostował Terbak.
-Mnie? Nawet tego nie poczuję - odpowiedział.
Terbak uderzył Ciemka, a ten upadł na ziemię.
-Nie byłem przygotowany - powiedział.
Terbak miał już dość przechwałek Ciemka, ale je znosił. Wiedział, że są tacy ludzie i ich tolerował. Choć z chęcią go uderzył.
-Mam pytanie, jestem pewien, że minęło już kilka tygodni, a nic nie jemy, nie odpoczywamy. Dlaczego? - zminił temat Terbak.
-Ten dziwny surowiec, co pokrywa wszystko... On zapobiega utracie energii i powoduje obieg wody. To super wynalazek prawda?
-No nie wiem... Ale czy jesteśmy gotowi na podróż do wieży?
-Trzeba już to tylko zaplanować.
Terbak dowiedział się, że zaraz jak tylko dolecą na szczyt wieży, to zaatakuje ich co najmniej dwóch Myśliwców. Od razu więc polecieli. Na górze były właśnie dwie maszyny, z którymi walka nie sprawiła im żadnego problemu. Byli na 30. piętrze. Na tymże piętrze był labirynt, bardzo zawikłany. Byli w nim Myśliwcy, którzy robili wszystko, by zmylić bohaterów. Atakowali podróżników z różnych stron, choć zawsze rozpadali się na części pierwsze. Raz robot zwalił Terbaka z nóg, i od tej pory Ciemek ciągle wypominał mu to. "Upadnięty" - jak go czasem nazywał Ciemek - wytrzymywał to, i nic nie robił sobie z obelg szydercy.
Po długich i wyczerpujących poszukiwaniach dostali się na 29. piętro. Tu zamiast labiryntu było mnóstwo niebezpiecznych przeszkód, takich jak kolce w podłodze, strzały wystrzeliwane ze ścian. Nasi bohaterowie twierdzili, że to dośc przestarzałe metody, wszystko oprcz wszędzie chodzących Myśliwców. Piętro 28., 27., 26., 25., 24., 23., 22., 21., oraz 20. nie sprawiły im żadnych problemów, choć każde następne było trochę trudniejsze od poprzedniego. Lecz na piętrze 20. znaleźli coś. To była tabliczka po napisana po myśliwskiemu. Dziwnym trafem Terbak miał słownik tego języka w sześcianie, ale mimo że pierwszy raz widział coś napisane po myślliwsku, wydawał mu się ten język wyjątkowo znajomy. Odczytał naspis na tabliczce z pomocą słownika:
-Na tej tabliczce jest napisane "Idź niżej intruzie i zgiń, albo dotknij ręką ściany z narysowanym Znakiem Mysliwych, pomyśl o tej wieży i ucieknij póki jeszcze żyjesz" - powiedział spoglądając w słownik.
-No to już dotykamy ściany i...
-Milcz - przerwał mu Terbak - mam cel do zrealizowania, dążenie do prawdy, a ty nie będziesz mi tak mówił.
-Jasne, chciałem cię tylko zmotywować
-Ehe, idziemy w dół
-No i tylko dzięki mnie masz taki zapał. Prędko na piętro 19.
Terbaka bardzo denerwowała próżność przyjaciela, ale żwawo poszedł za Ciemkiem.
Ostatnio zmieniony przez anglov dnia Pon 18:33, 11 Cze 2007, w całości zmieniany 6 razy
|
|