|
|
|
|
Atlas
Łowca bestii
Dołączył: 23 Sie 2006
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Nie 18:14, 15 Kwi 2007 Temat postu: ADAM |
|
|
Leżąc na zimnym stole operacyjnym myślałem powoli o tym, czemu dosięgła mnie ta kara. Normalny lekarz by mnie nie przyjął. Sześć ran postrzałowych w plecach skutecznie odstraszało każdego. Jedynym, który odważył się mnie operować był konował z dzielnicy portowej zwany przez innych doktorem, choć nigdy nie dotknął książki o medycynie. Sącząc, co chwila podrabianą whisky prosto z butelki wyjmował kule z mego grzbietu.
-Jak ja nienawidzę widoku krwi- wyszeptał bełkocząc i pociągnął duży łyk z butelki. Miałem szczęście żadna z kul nie przebiła narządów wewnętrznych. Po dłuższej chwili w metalowej misce znajdowały się cztery kule. Dwie z sześciu wyszły na wylot pozostawiając otwory w mym ciele. Kołysząc się lekko na boki lekarz wrzucił zawartość naczynia do zlewu rzucił rękawiczki na podłogę i zaczął myć ręce. W myślach pojawił się magiczny wzór dawno wpojony przez mistrza. Wokół mego ciała pojawiła się szmaragdowa aura. Poczułem ogromny ból, czując jak me rany się goją. Próbowałem wstać z stołu operacyjnego, lecz w wyniku próby spadłem z niego. Konował spojrzał na moją leżącą sylwetkę.
-Może trochę przesadziłem- powiedział patrząc na butelkę. Podszedł wolnym krokiem w moim kierunku. Kopnął mnie lekko w bark.
-Wstawaj- wybełkotał. Zadał kolejne uderzenie.
-Nie chce mi się ciebie podnosić, wstawaj- krzyknął próbując zadać kolejny cios, lecz nie udało mu się to. Chwyciłem jego stopę oburącz.
-No właśnie, o to mi chodziło- wstawaj mam inne sprawy do roboty niż niańczenie ciebie- powiedział.
-Kto, kogo tu niańczy, zobacz ile martwych ciał leży przed twoja hmm… przychodnią- powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo. Rozejrzałem się po sali operacyjnej, wszędzie walały się puste butelki i takie, które były nie do końca opróżnione. Położyłem przed nim kilkanaście banknotów o niskim nominale i skierowałem się w stronę drzwi.
-Dziękujemy i zapraszamy ponownie- krzyknął na pożegnanie.
-Myślałem, że pijani widzą białe myszki i mnoży się im w oczach, nie słyszałem by mówili o sobie w liczbie mnogiej- odpowiedziałem. Popchnąłem drzwi i wyszedłem z gabinetu lekarskiego. Trzymając się kurczowo poręczy schodziłem powoli ze schodów. Każdy stopień był dla mnie niewyobrażalnym wysiłkiem. Popchnąłem drzwi i odczułem przyjemne uderzenie zimnego powietrza. Zacząłem myśleć o tym, co wydarzyło się w przeciągu ostatniej doby. Zostałem zdradzony, omal nie zginałem i co gorsza odebrana mi została moja broń. Może czas zacząć być szarym obywatelem? Nie, nie do tego byłem szkolony. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na niebo.
-Myślę, ze dziś odpowiednia pogoda na zemstę- powiedziałem.
Rozdział 1
Miecz w mroku.
Na środku pomieszczenia stał kultysta ubrany w białe szaty. Malował zieloną farba znaki wokół okręgu znajdującego się na podłodze. Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu były zapalone świece stojące w rogach pomieszczenia. Ściany pokryte były wyrytymi głęboko runami ochronnymi. Mnich usiadł w środku koła i zaczął wymawiać słowa inkantacji.
-Entere nibenen erno potuk Iurten- ostatnim słowem było prawdziwe imię demona. Był on najwyższym w klasyfikacji znanym ludziom demonem. Słynął z tego, ze zniszczył kilkanaście zamieszkanych planów astralnych. Na tworzy mężczyzny kryjącego się w cieniu odmalowało się przerażenie. Zaczął iść w stronę kultysty uzbrojony w pistolet Magnum. Wystrzelił ostrzegawczo w sufit i wycelował w kultystę.
-Kto śmie mi przeszkadzać- krzyknął demonolog. Odwracając się w stronę mężczyzny. Łowca demonów obejrzał się kolejno za lewe i prawe ramię.
-Czy wy zawsze musicie zadawać retoryczne pytania? Jestem Adam i tak mam czelność ci przeszkadzać- powiedział. Na jego czoło spadały gęste mahoniowe włosy. Patrzył nie mrugając na kultystę oczami z żółtymi tęczówkami. Były one wynikiem nieszczęśliwego eksperymentu swego mistrza. Wybuch, który wtedy nastąpił omal go nie oślepił. Adam miał na sobie elegancki sportowy garnitur niepasujący do jego zachowania, czy zawodu.
-Lats- wyszeptał mnich. W jego dłoniach zmaterializował się magiczny miecz. Łowca spróbował, zapamiętać zaklęcie, które mogło się przydać w przyszłości. Demonolog rzucił się na swego wroga wystawiając miecz przed siebie. Adam czekał do ostatniej chwili, a gdy nadeszła wyskoczył w powietrze unikając ciosu. Miecz wbił się głęboko w ścianę. Łowca demonów wylądował na broni utrzymując nieludzką równowagę. Kultysta patrzył na swego przeciwnika z niemym podziwem, także na to jak ten kopnął go z całej siły w twarz. Mnich upadł pół nieprzytomny na podłogę. Adam podszedł do niego, przyłożył pistolet do jego klatki piersiowej i pociągnął za spust.
-Za łatwo- powiedział wycierając pistolet i dłonie z krwi demonologa. Zdjął z siebie marynarkę i przykrył nią zmasakrowane ciało kultysty. Ze środka kręgu zaczął wydobywać się cichy dźwięk. Z każda chwilą przybierał na sile przypominając krzyk potępionych dusz. Nad posadzką pojawiła się świetlista kula, która zaczęła wciągać wszystkie przedmioty z najbliższego otoczenia. Łowca chwycił się trzonka miecza wbitego w ścianę. Ciało mnicha zaczęło się z wolna przesuwać w stronę esencji demona. Wessane ciało pozwoliło demonowi przybrać materialną postać. Iurten zajmował ponad połowę Sali. Jego czarna skóra pokryta była gruba warstwą lodu. Z jego głowy wyrastały dwa zakręcone rogi. Demon ryknął wstrząsając całym pomieszczeniem, lecz wywołał jedynie uśmiech na twarzy Adama. Łowca wyrwał miecz ze ściany i wbił w zakończona kopytem nogę potwora. Iurten upadł na jedno kolano próbując wyciągnąć miecz. Wojownik chwytając za róg demona znalazł się na jego głowie. Przyłożył dłoń do kawałka ciała skutego lodem.
-Marzat- wyszeptał. Lód zaczął się powoli topić. Adam musiał się pośpieszyć wiedział, ze jego przeciwnik zaraz się oswobodzi. Strzelił z pistoletu w jego kark, ale widząc brak jakiegokolwiek efektu chwycił się rogu Iurtena. Wyciągnął wolną ręką katanę z pochwy przywiązanej do paska i wbił w podgardle potwora. Chwycił oburącz ostrze i zaczął zjeżdżać ku ziemi przepoławiając pierś demona. Łowca odskoczył do tyłu parząc na efekty swoich działań. Po chwili rana Iurtena zagoiła się, a on wybuchł śmiechem. Wojownik dostrzegł ostatnią szanse wygranej. Wyskoczył w powietrze i kopnął dwiema nogami z całej siły stwora w brzuch. Demon cofnął się kilka kroków uderzając w ścianę pokrytą runami ochronnymi. Iurten został momentalnie przesłany na własny plan astralny. Jedyną pozostałością po nim był ostry zapach siarki i przejmujące zimno w pomieszczeniu. Adam podpierał się kataną ciężko dyszą ze zmęczenia. Po jego czole spływały gęsto krople potu.
-Olé- wyszeptał. Łowca zaczął znów równomiernie oddychać po męczącej walce z demonem. W myślach wytykał sobie, ze nie zniszczył demona, a jedynie odesłał go na plan astralny. Na korytarzu rozległy się wolne kroki. Adam stanął plecami do ściany czekając na rozwój wydarzeń. Mnich wszedł do pomieszczenia i ze zdziwieniem stwierdził brak demonologa. Ręka łowcy wyłoniła się z ciemności i zacisnęła się na gardle zdziwionego kultysty.
-odpowiesz mi teraz na kilka pytań. Za każde kłamstwo, lub brak odpowiedzi będę ci odcinał jeden palec. Mogę przysiąc, ze będzie ci ich brakować- powiedział obracając w ręku katanę. Ile jest wyjść z budynku?
-Nic tobie nie powiem- odpowiedział przesłuchiwany. Adam uderzył go trzonkiem miecza w brzuch.
-To ostatnie ostrzeżenie. Powtórzę ci pytanie. Ile jest wyjść z budynku?
-Są trzy wyjścia: główne chronione przez uzbrojoną straż, ewakuacyjne wywołujące alarm i przez kanały.
Wojownik skinął głową.
-Są jeszcze jakieś ołtarze przyzywań?
-To jest jedyny. Teraz mnie zabijesz?
Łowca uderzył mnicha płazem miecza a głowę ogłuszając go. Chowając broń podszedł do środka pomieszczenia. Przyłożył dłoń do kręgu.
-Thgil- wyszeptał. Pomieszczenie rozbłysło jasnym światłem. Symbole namalowane na podłodze znikły. Na ścianach pojawiły się pęknięcia unicestwiając wyryte w nich runy. Adam wyszedł wolnym krokiem z pomieszczenia. Znalazł się w małym pomieszczeniu dostarczającym prąd do każdego pomieszczenia. Pod ścianą stały dwa generatory. W kącie niedbale postawiona była pokaźnych rozmiarów butla gazowa. Po lewej i prawej stronie pomieszczenia znajdowały się drzwi. Łowca usłyszał cicha rozmowę prowadzoną za drzwiami. Zaczął się w nią wsłuchiwać. Jeden z głosów był mu znajomy musiał się powstrzymywać, aby nie otworzyć drzwi i zabić tego, do kogo należał ów głos. Wiedział, źe jeszcze nie jest gotowy na walkę ze swoją Nemezis.
-Iurten jest w trakcie przyzywania. Niebawem będzie gotowy na twoje rozkazy panie.
-Doskonale. Jest tylko jeden problem ktoś zza drzwi się nam przysłuchuje. Unicestw go.
Adam odkręcił kurek butli gazowej ii otworzył drzwi znajdujące się naprzeciw prowadzących rozmowę. Otwierane drzwi potarły o podłogę wywołując iskrę. Łowca biegnąc korytarzem odczuł potężny wybuch gazu. Zniszczenie generatorów doprowadziło do wyłączenia światła w całym budynku, co dało wojownikowi przewagę nad przeciwnikami. Zawsze lubił ciemność, zaczajony w mroku atakował niczego nie świadome ofiary. Korytarz prowadził do monumentalnych rozmiarów hollu. Przed wyjściem zwartym szeregiem stał oddział mnichów. Łowca skoczył na poręczę schodów prowadząc ostrzał do zdezorientowanych przeciwników. Nim dotknął ziemi wszyscy leżeli martwi. Ogromne dwuskrzydłowe drzwi zrobiły na nim piorunujące wrażenie. Rzeźby odlane z żelaza przedstawiały odwieczna walkę dobra ze złem. Na każdej scenie przedstawiony był triumf zła.
|
|